Minął już prawie rok odkąd założyłam bloga. Powstały dwa wpisy i zakończyłam pisanie mimo iż to uwielbiam. Powiem szczerze to brakowało mi tej możliwości, że mogę coś napisać a ktoś inny to przeczyta, ale zafascynowana miłością poświęcałam cały mój cenny czas osobie, która tak naprawdę na to nie zasługiwała. Czemu tak piszę, bo dopiero po roku znajomości to zrozumiałam! Oczywiście mówiąc o poświęconym czasie, zaangażowaniu nie zapominałam w tym wszystkim o Moich dzieciach choć myślę, że jeśli nie byłabym tak zaślepiona mogłabym poświecić dzieciom dużo więcej uwagi niż to robiłam.
Dawałam z siebie bardzo dużo a dostawałam tak naprawdę czasami nic. Przykre to jest bo myślę, że takich kobiet jak Ja jest dużo więcej gdzie dają z siebie bardzo wiele nie oczekując w zamian gwiazdek z nieba tylko choć troszkę zrozumienia, ciepła, bliskości.
A Wy moi Czytelnicy jak uważacie: są to zbyt wysokie wymagania? Aż tak dużo kosztują tą drugą połówkę, że nie da się ich spełnić?
Ten rok był chyba dla mnie bardzo ciężki w każdym aspekcie mojego życia. Najpierw miłość, która okazała się złudna, w między czasie miałam wypadek w trakcie mojej pracy będąc na rejonie poślizgnęłam się i uderzyłam w tył głowy o podłoże wyłożone kostką. Spędziłam w domu pół roku na zwolnieniu lekarskim. Poświęciłam ten czas osobie, w której się zakochałam całym swoim serduszkiem. Nie wiem czy zakończyliśmy znajomość już tak na zawsze ale wiem, że staram się nie odzywać do Niego od 2 września tego roku. Nasza wymiana zdań, można by Nawet powiedzieć kłótnia nastąpiła 31 sierpnia. Powiedziałam mu wszystko co mnie bolało, zacytowałam jego zdania, ciągłe wymówki kiedy proponowałam spotkanie, wspólne wyjście, wspólnie spędzony czas i zawsze słyszałam odmowę w stylu: "jestem bardzo zmęczony, miałem dużo pracy, zajmowałem się wnukami, dziś nie mam ochoty na rozmowę i wiele innych..." Gdzie wcześniej wszystko było bez problemu pomagaliśmy sobie w każdej sytuacji, gdzie potrafił przegadać ze mną całą noc, opowiadając o wszystkim, jak mu minął dzień, czemu jest smutny, co się wydarzyło... Mieliśmy bardzo dobry ze sobą kontakt. Sytuacja się zmieniła z dnia na dzień od lipca tego roku. Tak jakby poznał kogoś, kto mu bardziej odpowiada nawet pod względem wieku ale nie miał i nadal nie ma odwagi się do tego przyznać. Kilka razy złapałam Go na kłamstwie gdy mówił, że jest bardzo zmęczony i idzie spać raptem rozmawiał z kimś innym, linia zajęta i tak przez kilka godzin. Początkowo wierzyłam, że może córka, siostra dzwoni o tak późnej porze ale z czasem przestałam bo było to bardzo dla mnie dziwne.
Jestem z natury osobą, która nie czepia się z byle powodu o jakąś tam sytuację jedną czy drugą nie mając na to konkretnych dowodów prócz swoich myśli, więc nie poruszałam zbytnio tego tematu a wręcz dawałam Mu możliwość samemu wyjaśnienia czemu nie mamy dla siebie czasu. Pewnie dużo osób już na tym etapie sobie myśli, że trzeba było dać sobie spokój tylko niekiedy jest to bardzo trudne bo jeśli się kogoś kocha bardzo mocno to nie jest tak łatwo po prostu zapomnieć a tym bardziej jak się poświęca całym sobą. Myślę, że jest wiele rodzin, w których rodzice nie podejmują kroku związanego z rozstaniem chociażby dlatego, że jedna z nich bardzo kocha, są dzieci, które by to źle odebrały i tak tkwią w tym związku i się oszukują nawzajem dopóki nie dojdzie do jakiejś tragedii gdzie w końcu się otrząsają i widzą popełniany błąd bo lepiej się rozstać i cieszyć pełnią życia niż myśleć, że jutro będzie lepiej.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że każdy z Nas ma taką samą dobę, nikt nie ma więcej godzin bądź mniej i to od Nas samych zależy jak sobie ten czas zaplanujemy. Jedni potrafią znaleźć nawet w najcięższym swoim dniu pracy, wielu obowiązków chociaż pięć minut dla swojej drugiej połówki co oznacza, że zależy to wszystko od chęci i zaangażowania. Osoby, które zawsze się wykręcają wymyślając co rusz nowe wymówki dają sygnał, że nie są zainteresowani. Wiem, że jest to przykre i nie jest łatwo to zauważyć, ale mówię Wam o tym aby innej osobie w podobnej sytuacji było choć troszkę łatwiej. Prawie rok czasu mi zajęło abym odczarowała się z miłości do osoby, która na nią nie zasługuję odpychając mnie od siebie w każdej sytuacji ale nie mówiąc mi tego wprost. Naprawdę jest bardzo trudno zmienić wszystko i zostawić ukochanego, a tym bardziej jeśli jest się w związku bardzo długo.
Mi było z tym ciężko, przepłakałam dwa tygodnie. W czasie kiedy ogarniałam wszystkie moje obowiązki, opiekowałam się dziećmi nie myślałam o tej trudnej chwili, ale nastawał moment gdy w domu zapadała cisza, brałam koc, otulałam się nim, i płakałam w poduszkę i nie pomagały filmy, książka, bo co spojrzałam na telefon On nie dzwonił, nie pisał, a mi było z tym bardzo źle. Oczywiście raz złamałam swoją zasadę i napisałam o tym jak się czuje, tak dostałam odpowiedź dzień później: "Cześć Dorotko. Przykro mi, że tak się czujesz". Jeszcze bardziej mnie to zabolało bo to oznaczało, że to wszystko w co wierzyłam było złudne i nie prawdziwe, że po Nim to spłynęło jak woda płynąca po Naszym ciele w trakcie brania prysznicu! Do dnia dzisiejszego jeszcze czuję smutek, boli mnie jak widzę zdjęcia wstawione na portalu społecznościowym np. z wyjazdu na Ukrainę we wrześniu, bądź mile spędzonego czasu nad morzem ze znajomymi a nawet może z nowo poznaną Kobietą, z wyjazdu do Częstochowy, który odbył się cztery dni temu: On sam i kilkanaście kobiet w autokarze. Tak, wiem znowu masz myśli, że to nic złego i oczywiście masz rację On ma prawo żyć i cieszyć się chwilą i Ja tego nie zaprzeczam tylko jest mi po prostu bardzo smutno, że gdy Ja chciałam z Nim spędzić czas to od trzech miesięcy nie mógł znaleźć dla mnie ani chwili. Bardzo to boli ale też daje mi możliwość nauki abym nie popełniła kolejny raz tego samego błędu a mianowicie mówiąc abym przestała wierzyć w każdą opowiedzianą bajeczkę bo nie tędy droga. Związek powinien być budowany na przyjaźni, zaufaniu i szczerości a za tym idą też cielesne przyjemności.
Ten trudny rok pokazał mi jak wiele straciłam i jak wiele mogłam dać z siebie nawet Wam moim Czytelnikom 😊