Kilka chwil z mojego życia

Ostatnio u mnie sporo się dzieję udało mi się zorganizować czas i wyjść z przyjaciółką na kolację i drinka, pogadać w spokoju bez myślenia o tym co się dzieje z dzieciaczkami, czy wszystko mają i czy czegoś w tym czasie nie potrzebują a to tylko dlatego iż moja Mama się zgodziła na kilka godzin Nimi zaopiekować w domku (wyszłam o 19 a wróciłam już o 23). Te kilka godzin pozwoliły mi nabrać sił na kolejne miesiące z moimi Pociechami. Niektórzy może pomyślą, że moje zachowanie jest samolubne czy coś w tym stylu ale powiem Wam od razu, że każdy potrzebuje takiego wyjścia i powinien jak tylko może korzystać z takich możliwości bo są to ważne aspekty życia każdego z Nas. 


W ostatnim czasie mieliśmy również dwie imprezy urodzinowe w rodzinie, na których oczywiście byliśmy. Były to trzecie urodzinki Amelii mojej siostrzenicy i 7 urodziny mojego siostrzeńca Adrianka.






W piątek 28 października wyruszyłam również z całą rodzinką na uroczystą przysięgę Mojego Brata Michała do zasadniczej służby wojskowej. I mogę się pochwalić, że dostał się do 19 lubelskiej brygady zmechanizowanej. Uroczystość odbyła się w Poznaniu po przygotowaniu wojskowym. Brat nawet wrócił w Swoim mundurze. Z okazji tego, że miałam okazję być na tej uroczystości udało mi się troszeczkę zwiedzić Poznań maszerując pieszo. Byliśmy w Galerii Stary Browar, [przeszliśmy przez park, w którym był bardzo fajny plac zabaw dla dzieci, szliśmy również ulicą Półwiejską (tą nazwę jedyną udało mi się bardzo dobrze zapamiętać) docierając do centrum miasta, troszkę mają rozkopane ale wokół jest bardzo dużo knajpek i sklepów. Ludzie w Poznaniu byli bardzo uprzejmi, ale widać również było że cały czas się gdzieś śpieszą. Kierowaliśmy się dalej w kierunku Katedry położonej na wyspie Ostrów Tumski, otoczonej korytem Warty i Cybiny. Tam zakończyliśmy swoją podróż gdyż wszyscy już byli bardzo zmęczeni a przede wszystkim moi synowie, którzy dzielnie kroczyli z Nami na swoich małych stopkach. Z Ostrowa Tumskiego ruszyliśmy autobusem cztery przystanki i dalej poszliśmy pieszo. Po drodze udało nam się kupić ciepłe pączki i dalej poruszaliśmy się w stronę Naszego hotelu Topaz położonego przy ul. Przemysłowej 34A. W tym dniu nie tylko podróż autem była długa ale również Nasz spacer po Poznaniu. 😊 Do pokoju udało Nam się zamówić pyszną kolacje i wszyscy po wieczornej pielęgnacji ciała poszliśmy spać. Rano pyszne śniadanie w hotelu, chłopcy nie wiedzieli co chcą jeść tak dużo było pyszności przygotowanych a i tak zakończyli na bułeczkach i miodzie. Na 8.45 dojechaliśmy autem na ul. Wojska Polskiego 86, gdzie już wszyscy kierowali się na plac, na którym miała się odbyć uroczysta przysięga. Po uroczystości dostaliśmy informację od brata, iż dopiero koło 14 będziemy mogli po Niego przyjechać dlatego też wybraliśmy się na zakupy do Poznańskiego Primarka. W galerii prócz zakupów nawet udało się pójść na lody i mamy sms możecie przyjeżdżać. Odebraliśmy Brata i ruszyliśmy w kierunku Lublina do domu. Tak zakończył się Nasz dwudniowy wyjazd. 










A teraz troszeczkę powiem Wam o czym miałam najpierw napisać ale doszłam do wniosku, że lepiej zacząć pisanie o czymś miłym. Wczoraj odwiedziłam mojego Tatę, ciocię, dziadka, wujka i babcię a w dniu dzisiejszym 1 listopada postanowiłam troszkę odpocząć w domku i przyjąć jak najlepiej swoich gości.

Koło godziny 12 odwiedziła mnie moja koleżanka z synkiem. Chłopcy się świetnie bawili a My miałyśmy chwilkę na pogaduszki. Wspólnie zjedzony obiadek, zakończone zabawy i zabrałam się po ich wizycie do pieczenia ciasta marchewkowego, którego nie zdążyłam wcześniej upiec. Przygotowałam kolację dla Mnie, moich Synów i moich kolejnych gości 💗
Wieczór bardzo miło spędzony w gronie osób na których zawsze w każdej chwili mogę liczyć. I takich ludzi każdemu z Was życzę abyście mieli takich przyjaciół, którzy nie będą patrzeć na to ile macie w kieszeni tylko będą Was darzyć zaufaniem i przyjaźnią za to kim jesteście. Kamila to Moja przyjaciółka, która znam od technikum zawsze mnie wysłucha i jest w każdym momencie moich trudnych chwilach. Jestem jej wdzięczna za każdą radę i słowo, które od Niej otrzymałam za to wsparcie i przyjaźń. Ten wspólny czas spędziliśmy bardzo miło, na uśmiechach, rozmowach i zabawach z moimi dzieciaczkami. 



Myślałam, że nic dzisiejszego dnia nie jest w stanie mi popsuć do póki nie zobaczyłam relacji na Instagramie. Na początku nie zwróciłam uwagi, że miejsce jest mi bardzo znajome, nawet złożyłam życzenia urodzinowe a później kolejna relacja przykuła mi uwagę gdyż po prawej stronie sypialni zobaczyłam moje pudełko, w którym już od bardzo długiego czasu leży mój nowy sprzęt do kuchni. Zamarłam na chwilę, serce znów zaczęło boleć i przypomniało mi o tym jak naprawdę szczerze darzyłam uczuciem tego człowieka, który cały czas mnie okłamywał na zmianę z osobą, którą niegdyś traktowałam jak siostrę. Zorganizował urodziny synowi mojej byłej przyjaciółki. Oboje na siebie cały czas gadali, jedno i drugie mówiło, że nie mają ze sobą kontaktu a tu dopiero drugi miesiąc mija odkąd z Nim nie rozmawiam a oni wspólnie z rodziną i przyjaciółmi spędzają czas. Piszę tu o tym bo to mi pomaga w zapomnieniu i mimo, iż płakałam gdzie obiecywałam sobie, że już więcej z tego powodu nie uronię ani jednej łzy gdzie sama siebie zawiodłam i oszukałam to chcę abyście wiedzieli, że lepiej takie sytuacje choć są bardzo ciężkie to postarać się przetrwać i nie wracać do tego bo to tylko prowadzi do kolejnych smutków i frustracji. Tak, wiem mówię Wam o tym a sama się załamuje ale powiem Wam szczerze łatwiej komuś powiedzieć, dać radę i poczekać aż ktoś da podobną Nam bo sami nie damy rady tego przejść, dlatego też cieszę się, że mimo ciężkich chwil wiem już kto naprawdę jest dla mnie życzliwy i kto chce mojego dobra a nie tylko mnie wykorzystać. Każdego dnia stajemy się silniejsi i nie ma co padać na kolana tylko idźmy przed siebie z podniesionymi głowami bo jesteśmy tego Warci. Mamy prawo do tego aby czuć się kochanym, potrzebnym i być szczęśliwym i pamiętajmy, że to nie ważne co było tylko to co jest teraz i jak zbudujemy kolejne dni.

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam do pozostania na dłużej, a jeśli masz ochotę abym poruszyła na Moim blogu jakiś ciekawy wątek to daj mi znać w komentarzu a tymczasem życzę Ci dobrej nocy 😊


Jak nauczyć dziecko wydmuchiwać nos?

Kiedyś myślałam, że nauka wydmuchiwania nosa sama przychodzi, że to jest coś normalnego i każdy to potrafi. Natomiast moje myślenie było mylne i o tym się dowiedziałam jak urodziłam drugiego synka. A czemu dopiero przy drugim synu się zorientowałąm, żę to nie takie proste?? Aaaa otóż dlatego, że młodszy syn do prawie czwartego roku życia miał z tym duży problem. I tak naprawdę proszenie, tłumaczenie nic nie dawało musiałam szukać pomysłu, który pomoże mi w nauce wydmuchiwania noska. 
Jak wiemy ta czynność jest bardzo ważna w Naszym życiu, gdyż zalegająca wydzielina utrudnia Nam i to nawet bardzo możliwość oddychania, w nocy nie mamy możliwości spokojnego snu gdyż co chwila się wybudzamy aby udrożnić Nasze dziurki. Wiemy również, że gdy mamy dobrze oczyszczony nosek to i krótsza infekcja. 
W poprzednim wpisie wspomniałam, że przy malutkich dzieciach, noworodkach bardzo dobrze sprawdza się zakup aspiratora do noska, którym za pomocą odkurzacza oczyszczamy nosek dziecku, Ja ogólnie tak naprawdę to do dnia dzisiejszego w domu posiadam taki aspirator bo uwierzcie naprawdę i przy czterolatku czy nawet sześciolatku, który bez żadnych problemów sam się nauczył wydmuchiwać nosek się przydaję i to nawet bardzo. Takie urządzenie umożliwia Nam szybkie i bezproblemowe oczyszczenie nosa, natomiast to bardzo ważne aby Nasze starsze już dziecko potrafiło samo poradzić sobie z oczyszczaniem nosa, gdyż nie zawsze mamy przy sobie aspirator i możliwość jego użycia a Nasze już starsze dzieci chodzą do przedszkola czy nawet szkoły, spędzają czas z rówieśnikami i taka czynność jak smarkanie w chusteczkę ułatwia im życie.
I tu sprawa się komplikuje bo jednak nie jest to takie proste jak mi się na początku wydawało. Pojawia się po chwili w Naszej głowie pytanie jak nauczyć dziecko wydmuchiwać nos?

Jak nauczyć dziecko wydmuchiwać nos??


Mój młodszy syn Miłosz (w styczniu tego roku już będzie pięć latek 💓) bardzo długi czas miał problem z nauką wydmuchiwania nosa. I wszystkie rady, które otrzymywałam nie pomagały a powodowały duże napięcie i frustrację nie tylko u mnie ale u dziecka również, gdyż usilnie chciałam go nauczyć wydmuchiwać nosek. Rozmowy z pediatrą czy podpowiedzi Pani logopedy z przedszkola jak ćwiczyć z dzieckiem nie pomagały on się coraz bardziej zniechęcał i nie chciał współpracować.

Czytałąm różne artykuły w Internecie na ten temat aż w końcu znalazłam dosyć ciekawy pomysł nauki za pomocą świeczki najzwyklejszej, którą każdy w domu tak naprawdę posiada. Nie dość, że to naprawdę bardzo fajna zabawa, to dodatkowo coś co pozwoliło mi w końcu odetchnąć z ulgą, że mój syn Miłosz w końcu nauczy się wydmuchiwać nos. I tak się stało, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki syn po 30 minutach ćwiczeń i zabawy w końcu się nauczył. 
A jak to zrobiłam: posadziłam syna, przed nim postawiłam świeczkę i zapowiedziałam mały eksperyment. Jak wszyscy wiemy dzieci uwielbiają zdmuchiwać świeczki więc to duża będzie frajda dla nich. Jest tu mały haczyk, gdyż tym razem nie pozwoliłam dmuchać buzią jak to zwykle się robi, tylko poprosiłąm aby buźkę starał się mieć zamkniętą i próbował zdmuchiwać zapaloną przed Nim świeczkę noskiem. Na początku nie było to łatwe bo nie rozumiał o co mi chodzi ale zademonstrowałam mu to sama i wyjaśniłam, że Ja dmucham noskiem i dlatego ogień, który się pojawił po zapaleniu świeczki najpierw się porusza a czym bardziej dmucham powietrzem wydobywanym z nosa gaśnie. 😊 Z zainteresowaniem słuchał i się przyglądał a po chwili z ciekawości przywędrował do Nas Szymon mój sześciolatek, który też chciał tak samo mimo iż on już umie oczyszczać sam swój mały nosek. Minęło troszkę czasu i Miłosz się nauczył a przy tym bracia mieli fajną zabawę i tyle radości z możliwości zdmuchiwania świeczki innym sposobem niż buzią . 

I tak naprawdę jak bym nie szukała pomysłów na naukę wydmuchiwania noska to pewnie bym nie znalazła tego pomysłu a jest on po prostu genialny i prosty, że szczerze polecam go wszystkim Mamom, które będą lub są w trakcie nauki oczyszczania nosków swoich pociech.

Jeśli uważasz tak samo jak Ja, że ta metoda nauki jest przydatna i może pomóc innym osobom a mój wpis za wartościowy to udostępnij go innym Mamuśkom 💓
Zapraszam również do poczytania moich innych wpisów 😉


Już dziś Ci bardzo dziękuję i pozdrawiam cieplutko 😊

Przeziębienie u Naszych Pociech

Jesień to nie tylko pora roku pełna złocistych barw, ale również czas w którym Nasze dzieci częściej chorują. Przeziębienie przychodzi tak naprawdę znienacka i tutaj chciałabym zaproponować Wam kilka domowych sposobów na walkę z przeziębieniem jak również podniesienie odporności Naszych pociech. Dzieci to Nasze największe szczęście, które Nas w życiu spotkało i warto dbać aby czuli się jak najlepiej w tym wirusowym okresie. Każdy kto ma dziecko w domu niezależnie od wieku chcę dla Niego jak najlepiej i na pewno większość z Nas zna jakieś sposoby na domowe porachunki z przeziębieniem. Ja dziś podzielę się tym co u mnie działa bo wiem, że moim dzieciom to pomaga to może pomoże chociaż troszeczkę też i Waszym skarbom.

Jak radzić sobie w trakcie przeziębienia występującego u dzieci?

Przede wszystkim musimy pamiętać na początek o tym, aby zapobiegać niż leczyć bo niekiedy nawet domowe sposoby nie pomogą jeśli gorączka u dzieci jest powyżej 39 stopni. W tedy najlepiej udaj się z dzieckiem do pediatry niech lekarz zbada dziecko i zadecyduje czy jest potrzebny antybiotyk. Oczywiście My Matki wiemy najlepiej kiedy już występuje ten czas gdzie dziecko potrzebuje wizyty u lekarza i tak naprawdę może to być nawet moment, w którym Nasza pociecha nawet nie ma gorączki ale nie daje rady ustać na nóżkach, leci nam przez rączki, przestała jeść i pić a przecież wiemy, że odwodnienie organizmu jest bardzo złe bo potem jest ciężko nawodnić dziecko bez pomocy kroplówek. Mówię Wam o tym wszystkim bo jako Mama dwóch synów w wieku 6 i 4 lata przeżyłam już bardzo wiele chwil gdzie obawiałam się o życie swojego dziecka. Naprawdę nie trzeba wiele aby dziecko złapało infekcje dróg oddechowych, zapalenie oskrzeli a czasem nawet zapalenie płuc jak również zwykłego kataru, który pojawił się na początku cieknącą wydzieliną podobną do wody po czym w ciągu dwóch dni już była wirusowa, gęsta, zielonkawa wydzielina, dlatego też bardzo ważne jest aby zadbać już na samym początku o odporność Naszych dzieciaczków aby uchronić je chociażby od bardzo poważnego choróbska. 




Ja jako Mama dwóch chłopców serwuje im przepyszny domowy syrop z cebuli, sama też go uwielbiam i korzystam aby zapobiegać niż leczyć. Przepis jest bardzo prosty, potrzebujemy cebulę, cukier i mały słoik. Cebulkę kroimy w małą kosteczkę i zasypujemy cukrem, odkładamy w ciepłe miejsce i czekamy aż cebulka puści sok, tak przygotowany syrop podaje dzieciom kilka razy dziennie. Co dwa trzy dni przygotowuje świeżutki. Możesz taki syrop troszkę podrasować i dodać troszkę startego, świeżego imbiru. Polecam również ugotować Naszym dzieciaczkom rosołek, który wzmocni organizm Naszych maluszków w walce z przeziębieniem. Tak tak jest to naprawdę bardzo pomocne a po za tym większość dzieci uwielbia taki domowy rosołek z dodatkiem natki i dużej ilości marchewki. Rano na śniadanie od czasu do czasu możesz przygotować wszystkim domownikom mleko z dodatkiem miodu i czosnku a wieczorem przy wspólnym spędzaniu czasu przygotuj gorącą herbatkę z syropem malinowym i dodatkiem cytryny to rozgrzeje każdego nawet największego zmarźlucha. 

Walcząc z katarem pamiętajmy, że warto przede wszystkim zwracać uwagę czy Nasze dzieciaczki wydmuchują nosek. Maluszkom proponuję odciągać wydzielinę za pomocą aspiratora do nosa. W aptekach znajdziemy przeróżne aspiratory ja tak naprawdę zakupiłam w atrakcyjnej cenie, z której korzystałam za pomocą odkurzacza. Czasem nawet do dzisiaj jeszcze z niej korzystam bo jest to bardzo pomocne przy bardzo zalegającej wydzielinie. Oczywiście zanim zaczniesz odciągać takim aspiratorem wydzielinę to przygotuj nosek swojego maluszka ja korzystałam na początek z kropli do nosa najzwyklejszych, które działają nawilżająco. Po kilku minutach pryskałam do każdej dziurki oddzielnie wodę morską z delikatnym napięciem aby dziecko się bardzo nie przestraszyło i dopiero później odciągałam wydzielinę. U nas się to w 100% sprawdzało a jak u Ciebie będzie ciężko mi powiedzieć dopóki nie spróbujesz to się nie dowiesz. Dbam również aby każde z pomieszczeń w Naszym mieszkaniu było przewietrzone i to samo Tobie polecam, dzięki takiej formie nawet samej mi się lepiej śpi w nocy. Ktoś może powiedzieć, że krople do nosa to nie domowy sposób ale wiem, że raczej w każdym domu takie kropelki się znajdą. Pamiętaj również, że przy katarze trzeba pamiętać nie tylko o nawilżaniu pomieszczeń ale również bardzo dobrym nawadnianiu organizmu i tu ta wspomniana herbatka z sokiem malinowym bardzo się przyda. Domowym sposobem na katar są również olejki eteryczne. Ja osobiście mogę polecić eukaliptusowy, najczęściej skrapiam delikatnie ubranko dziecka to ułatwia oddychanie. W sumie do domowych sposobów nie wolno zaliczać maści VapoRub ale polecam ją mieć w swojej apteczce bo działa podobnie jak olejek eteryczny a dodatkowo jak wysmarujesz dziecku klatkę piersiową, plecki i stópki to działa rozgrzewająco. 


Myślę, że nie do końca udało mi się wyczerpać ten temat ale mam nadzieję, że choć troszkę Wam pomogłam. Kolejny wpis poświęcę nauce wydmuchiwania noska, opowiem Wam o tym co mi pomogło aby moje dzieci się nauczyły dmuchać w chusteczkę.

Jesienne wieczory

Mamy już październik, piękna złota jesień, drzewa oplecione pięknymi kolorami, wokół drzew liście, kasztany, w lesie znajdziemy grzyby. Jesień to czas, który następuje po gorącym lecie pełnym wrażeń i ciekawych atrakcji, które czasem były zaplanowane a czasem tak po prostu nastąpiły w ferworze ciekawych możliwości wyjazdu. 

Dziś przychodzę do Was z kilkoma pomysłami na Nasze jesienne wieczorki przepełnione nutą spokoju, sprawiające Nam radość i poprawę humoru. Okres jesienny niektórzy uważają za melancholijny co sprawia, że włącza im się myślenie iż związku z tym, że pogoda się popsuła, więcej pada, jest chłodniej to nie możemy zorganizować sobie cudownego wieczoru.

Kilka pomysłów na jesienne wieczory.

Ciężki dzień w pracy, nadmiar obowiązków, pogoda za oknem nie powinna mieć wpływu na to jak spędzimy czas, a tym bardziej abyśmy przeleżeli już do końca dnia w łóżku choć wiem sama po sobie, że to najbardziej wyczekiwana chwila. Zamiast położenia się do łóżka na początek zabierz partnera/partnerkę, męża/żonę, dzieci, przyjaciół na spacer. W trakcie takiego spaceru podziwiajcie piękno natury, kolory które daje nam ta pora roku, zbierzcie jakieś dary z których wspólnie możecie zrobić ozdoby do Waszego domu/mieszkania. To da Wam dużo energii i wzbudzi u Was chęć na dalsze spędzanie miło czasu. Po powrocie z takiego spaceru przygotujcie sobie jesienną herbatkę z cytryną, gorącą czekoladę a Ci co wolą nutkę alkoholu niech przygotują sobie grzane czerwone wino z dodatkiem goździków i pomarańczy, wskoczcie pod kocyk włączcie ulubiony film, albo pograjcie w ulubioną planszówkę. Natomiast jeśli ten wieczór przypada, że jednak będziesz musiał/a spędzić go sam/a to weź do ręki książkę i czytając zrelaksuj się. Oczywiście to nie koniec pomysłów, które mogę Ci zaproponować jest tego dużo więcej. Relaksować się możesz również odnajdując w sobie pasję, a może nawet już ją masz. Mówiąc pasje to mam na myśli wspólne wieczorne gotowanie, pieczenie ciast, robienie na drutach, prace plastyczne, kolekcjonowanie np. znaczków czy monet. Ostatnio jeden z moich znajomych opowiadał jak zafascynował swoje dzieci tym, że buduje kolekcje pieniędzy z każdego wyjazdu za granicę. Ma już tak wiele banknotów, niektóre nawet mu się zdublowały i planuje mieć ich coraz więcej a za tym idą cudowne wspomnienia, o których mógłby opowiadać i opowiadać. Bardzo ciekawa i pasjonująca pasja, do której zachęcam bo myślę, że kiedyś nawet będzie miała dużą wartość nie tylko sentymentalną. Jak już wspomniałam o kolekcjonowaniu to chcę abyście wiedzieli, że tak naprawdę zbierać można wszystko i to tak naprawdę zależy tylko od tego czym się pasjonujemy. Te wszystkie przedmioty mogą tak jak już wspomniałam wyżej przywoływać wspomnienia, pobudzać Naszą wyobraźnię czy nawet być całkiem niezłym, długoterminowym ulokowaniem gotówki jak np. inwestowanie w sztabki złota, które można wymieniać na pieniądze bądź nawet w przyszłości nimi płacić. Ja swojego czasu jak byłam nastolatką zbierałam każdy bilet z kina, nawet gdzieś pewnie bym znalazła ten mój mały dobytek ale troszkę pudeł bym musiała przejrzeć, jeśli uda mi się odnaleźć tą małą kolekcje biletów kinowych na pewno się nimi z Wami podzielę. Naprawdę możliwości kolekcjonerskich jest wiele: zbieranie pocztówek, znaczków, muszli, nakrętek, modeli pojazdów czy np. naklejek. 

Wieczorny czas możemy również spędzić inwestując w swój rozwój osobisty i nie mówię tu aby inwestować od razu pieniądze w szkolenie czy kursy ale zajrzeniu na you tube i posłuchaniu ciekawych podcastów, których jest naprawdę masę udostępnianych w necie. Ja od siebie mogę Wam polecić bardzo fajne podcasty dotyczące finansów "Finanse bardzo osobiste", które nagrywa przesympatyczny facet pokazując jakie sam popełnił błędy zanim zaczął się interesować finansami Marcin Iwuć. Prowadzi również swojego bloga, do którego wszystkich zainteresowanych odsyłam https://marciniwuc.com/strona-z-wpisami/. Uprzedzając wszystkie osoby, którym się pewnie nasunie pytanie czy ja to, że polecam kogoś przypadkiem na tym nie zarabiam, oczywiście że nie robię to dlatego bo chcę się z Wami podzielić czymś bardzo wartościowym.

Pewnie nie udało mi się w całości wyczerpać możliwości spędzania wolnego czasu w jesienne wieczory jak również w okresie innej pory roku, gdyż przykładów jest bardzo wiele i każdy musi sam odnaleźć coś dla siebie co będzie sprawiało, że daje to mu wiele radości. 

Jeśli chciałbyś/chciałabyś coś dodać od siebie chętnie posłucham a może i mnie zaciekawi.



Minął już prawie rok


Minął już prawie rok odkąd założyłam bloga. Powstały dwa wpisy i zakończyłam pisanie mimo iż to uwielbiam. Powiem szczerze to brakowało mi tej możliwości, że mogę coś napisać a ktoś inny to przeczyta, ale zafascynowana miłością poświęcałam cały mój cenny czas osobie, która tak naprawdę na to nie zasługiwała. Czemu tak piszę, bo dopiero po roku znajomości to zrozumiałam! Oczywiście mówiąc o poświęconym czasie, zaangażowaniu nie zapominałam w tym wszystkim o Moich dzieciach choć myślę, że jeśli nie byłabym tak zaślepiona mogłabym poświecić dzieciom dużo więcej uwagi niż to robiłam. 

Dawałam z siebie bardzo dużo a dostawałam tak naprawdę czasami nic. Przykre to jest bo myślę, że takich kobiet jak Ja jest dużo więcej gdzie dają z siebie bardzo wiele nie oczekując w zamian gwiazdek z nieba tylko choć troszkę zrozumienia, ciepła, bliskości. 

A Wy moi Czytelnicy jak uważacie: są to zbyt wysokie wymagania? Aż tak dużo kosztują tą drugą połówkę, że nie da się ich spełnić?

Ten rok był chyba dla mnie bardzo ciężki w każdym aspekcie mojego życia. Najpierw miłość, która okazała się złudna, w między czasie miałam wypadek w trakcie mojej pracy będąc na rejonie poślizgnęłam się i uderzyłam w tył głowy o podłoże wyłożone kostką. Spędziłam w domu pół roku na zwolnieniu lekarskim. Poświęciłam ten czas osobie, w której się zakochałam całym swoim serduszkiem. Nie wiem czy zakończyliśmy znajomość już tak na zawsze ale wiem, że staram się nie odzywać do Niego od 2 września tego roku. Nasza wymiana zdań, można by Nawet powiedzieć kłótnia nastąpiła 31 sierpnia. Powiedziałam mu wszystko co mnie bolało, zacytowałam jego zdania, ciągłe wymówki kiedy proponowałam spotkanie, wspólne wyjście, wspólnie spędzony czas i zawsze słyszałam odmowę w stylu:  "jestem bardzo zmęczony, miałem dużo pracy, zajmowałem się wnukami, dziś nie mam ochoty na rozmowę i wiele innych..." Gdzie wcześniej wszystko było bez problemu pomagaliśmy sobie w każdej sytuacji, gdzie potrafił przegadać ze mną całą noc, opowiadając o wszystkim, jak mu minął dzień, czemu jest smutny, co się wydarzyło... Mieliśmy bardzo dobry ze sobą kontakt. Sytuacja się zmieniła z dnia na dzień od lipca tego roku. Tak jakby poznał kogoś, kto mu bardziej odpowiada nawet pod względem wieku ale nie miał i nadal nie ma odwagi się do tego przyznać. Kilka razy złapałam Go na kłamstwie gdy mówił, że jest bardzo zmęczony i idzie spać raptem rozmawiał z kimś innym, linia zajęta i tak przez kilka godzin. Początkowo wierzyłam, że może córka, siostra dzwoni o tak późnej porze ale z czasem przestałam bo było to bardzo dla mnie dziwne.

Jestem z natury osobą, która nie czepia się z byle powodu o jakąś tam sytuację jedną czy drugą nie mając na to konkretnych dowodów prócz swoich myśli, więc nie poruszałam zbytnio tego tematu a wręcz dawałam Mu możliwość samemu wyjaśnienia czemu nie mamy dla siebie czasu. Pewnie dużo osób już na tym etapie sobie myśli, że trzeba było dać sobie spokój tylko niekiedy jest to bardzo trudne bo jeśli się kogoś kocha bardzo mocno to nie jest tak łatwo po prostu zapomnieć a tym bardziej jak się poświęca całym sobą. Myślę, że jest wiele rodzin, w których rodzice nie podejmują kroku związanego z rozstaniem chociażby dlatego, że jedna z nich bardzo kocha, są dzieci, które by to źle odebrały i tak tkwią w tym związku i się oszukują nawzajem dopóki nie dojdzie do jakiejś tragedii gdzie w końcu się otrząsają i widzą popełniany błąd bo lepiej się rozstać i cieszyć pełnią życia niż myśleć, że jutro będzie lepiej.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że każdy z Nas ma taką samą dobę, nikt nie ma więcej godzin bądź mniej i to od Nas samych zależy jak sobie ten czas zaplanujemy. Jedni potrafią znaleźć nawet w najcięższym swoim dniu pracy, wielu obowiązków chociaż pięć minut dla swojej drugiej połówki co oznacza, że zależy to wszystko od chęci i zaangażowania. Osoby, które zawsze się wykręcają wymyślając co rusz nowe wymówki dają sygnał, że nie są zainteresowani. Wiem, że jest to przykre i nie jest łatwo to zauważyć, ale mówię Wam o tym aby innej osobie w podobnej sytuacji było choć troszkę łatwiej. Prawie rok czasu mi zajęło abym odczarowała się z miłości do osoby, która na nią nie zasługuję odpychając mnie od siebie w każdej sytuacji ale nie mówiąc mi tego wprost. Naprawdę jest bardzo trudno zmienić wszystko i zostawić ukochanego, a tym bardziej jeśli jest się w związku bardzo długo.

Mi było z tym ciężko, przepłakałam dwa tygodnie. W czasie kiedy ogarniałam wszystkie moje obowiązki, opiekowałam się dziećmi nie myślałam o tej trudnej chwili, ale nastawał moment gdy w domu zapadała cisza, brałam koc, otulałam się nim, i płakałam w poduszkę i nie pomagały filmy, książka, bo co spojrzałam na telefon On nie dzwonił, nie pisał, a mi było z tym bardzo źle. Oczywiście raz złamałam swoją zasadę i napisałam o tym jak się czuje, tak dostałam odpowiedź dzień później: "Cześć Dorotko. Przykro mi, że tak się czujesz". Jeszcze bardziej mnie to zabolało bo to oznaczało, że to wszystko w co wierzyłam było złudne i nie prawdziwe, że po Nim to spłynęło jak woda płynąca po Naszym ciele w trakcie brania prysznicu! Do dnia dzisiejszego jeszcze czuję smutek, boli mnie jak widzę zdjęcia wstawione na portalu społecznościowym np. z wyjazdu na Ukrainę we wrześniu, bądź mile spędzonego czasu nad morzem ze znajomymi a nawet może z nowo poznaną Kobietą, z wyjazdu do Częstochowy, który odbył się cztery dni temu: On sam i kilkanaście kobiet w autokarze. Tak, wiem znowu masz myśli, że to nic złego i oczywiście masz rację On ma prawo żyć i cieszyć się chwilą i Ja tego nie zaprzeczam tylko jest mi po prostu bardzo smutno, że gdy Ja chciałam z Nim spędzić czas to od trzech miesięcy nie mógł znaleźć dla mnie ani chwili. Bardzo to boli ale też daje mi możliwość nauki abym nie popełniła kolejny raz tego samego błędu a mianowicie mówiąc abym przestała wierzyć w każdą opowiedzianą bajeczkę bo nie tędy droga. Związek powinien być budowany na przyjaźni, zaufaniu i szczerości a za tym idą też cielesne przyjemności.

Ten trudny rok pokazał mi jak wiele straciłam i jak wiele mogłam dać z siebie nawet Wam moim Czytelnikom 😊

Święta w Moim wydaniu

Zbieram się od dłuższego już czasu aby coś dla Was napisać Drodzy Czytelnicy, ale coś bardzo ciężko mi to idzie. Miałam i chyba nadal mam problem z zatytułowaniem dla Was tego wpisu, ale mogę Wam zdradzić malutki mój sekret, że to dlatego bo mam tremę tak jak bym stawała przed dużą publicznością i przemawiała. 

Dajcie mi znać Kochani jak wam minęły święta?

Moje były chyba z tych najpiękniejszych, małe grono ludzi najbliższych dla mnie ale były wspaniałe :-) dzięki krótkim chwilom, które sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Najważniejsze, że w gronie osób na których mi najbardziej zależy. I mimo małego incydentu, o którym opowiem Wam później to by było jeszcze bardziej cudowne. 

W Wigilię byłam u mojej Mamy z chłopcami. Był czas rozmów, były prezenty, które już czekały pod choinką. Moi chłopcy byli tacy szczęśliwi :-) a Ja byłam przepełniona radością. 


W pierwszy dzień Świąt pozwoliłam sobie na dłuższy sen :-D wstałam około 9.00 rano. Przygotowałam świąteczne śniadanko, które zjadłam wspólnie z siostrą Anią i chłopcami. Małe porządki też oczywiście wkroczyły bo nie była bym sobą jak bym czegokolwiek nie ogarnęła! Około godziny 15.00 wyruszyliśmy do mojej Mamy na świąteczny obiad i tak u niej zostaliśmy do wieczora. I nastał moment, który popsuł tą świąteczną aurę, wkroczyły pytania jak to Ja sobie radzę, że mam pieniądze aby wykończyć w końcu kuchnię o której cały czas marzyłam.  Nie byłam chętna opowiadać o tym jak ciężko na to wszystko pracuję, żeby móc sobie pozwolić na wykończenie mieszkania, sprawianie prezentów moim dzieciom, rodzinie, przyjaciołom.... Ale pytania się nie kończyły, ta mina mojej Mamy :-( docinki związane z wyjazdami na Ukrainę (musicie wiedzieć, że to zwykłe wyjazdy dotyczące zakupów z przyjaciółką bądź zabiegami kosmetycznymi) i w końcu wybuchłam, nie mogłam już tego słuchać. Od słowa do słowa zaczęła się kłótnia i wypominki, że tyle im zawdzięczam, że nie powinnam się tak unosić i mogłabym mówić prawdę. Moja rodzina myśli, że sprzedaję swoje ciało a ja ciężko pracuje jako listonosz, dorabiam roznosząc ulotki, pożyczam pieniądze z różnych źródeł żeby móc sobie pozwolić na normalne życie. Czasem powiem Wam, że nie mogę tego zrozumieć jak rodzina może być zazdrosna o to, że Tobie idzie a im nie. Tak, ja bardzo dobrze wiem, że jak potrzebuje gdzieś wyjść, coś załatwić to zwracam się do Nich o pomoc ale to nie oznacza, że mogą mną dyrygować i oczekiwać, że wszystko będę im mówić i redagować swoje życie krok po kroku. Dlatego chcę abyście wiedzieli, że trzeba stawiać granice i nie tylko w związkach, przyjaźniach ale również w Rodzinie bo w każdym środowisku może się znaleźć ktoś bardzo toksyczny kto może zepsuć wszystko w ułamku jednej sekundy. Ludzie toksyczni często nie rozumieją również tego, że jest coś takiego jak granica i nie można jej przekraczać, nie potrafią również zrozumieć, że warto się zastanowić nad tym co się robi i mówi bo niekiedy drobna rzecz a może bardzo kogoś zranić. Z takimi osobami powinno się urwać kontakt i wiem również, że jeśli się taka osoba pojawia w Rodzinie to jest to bardzo trudne bo sama się z tym próbuje uporać ale z bardzo marnym skutkiem :-( 

W trakcie tego całego nie porozumienia postanowiłam, że czas już wracać do domu. Ubrałam chłopców i wsiadłam do auta. Całą drogę milczałam. Wiozłam siostrę do mojego drugiego mieszkania, które jej udostępniłam aby nie musiała wynajmować dalej jednoosobowego pokoju i dzielić ważnych miejsc tj. kuchnia czy łazienka. Powiedziała mi gdy wychodziła z auta, że czasem mogłabym ugryźć się w język ale ja uważam inaczej trzeba mówić o tym co się czuje, czego się pragnie głośno i wyraźnie aby każdy to mógł usłyszeć i wziąć to do swojego serduszka. 

Czas spędzony u mojej Mamy nie oznaczam do tych złych, bo jednak były też te dobre chwile i uśmiechy, póki nie doszło do tego incydentu. 

Drugi dzień Świąt spędzałam w swoim mieszkaniu wraz z dziećmi. Mama zadzwoniła dopiero około godziny 14.00 z pytaniem jak tam u Nas? Jak by nic nigdy się nie stało. 

Rano ugotowałam rosół, przygotowałam wszystko na drugie danie: była pierś faszerowana żółtym serem i masełkiem aby była winna. Tego dnia spodziewałam się gościa. Przyjechał znajomy, do którego moje dzieci zwracają się Wujku. Znamy się około 1.5 miesiąca ale wydaję mi się jak bym go znała od zawsze. To taka moja spokrewniona dusza, z którą mogłabym podbijać cały świat. To spotkanie w Święta utwierdziło mnie, w tym że jest On bardzo ważny w moim życiu i dla Niego bym podbiła świat. Moi chłopcy od pierwszego spotkania go bardzo polubili (poznali go w dniu kiedy bardzo się źle czułam po szczepieniu na Covida, za prośbą mojej przyjaciółki, która jest dla mnie jak siostra przyjechał z zakupami i zajął się moimi dziećmi mimo, że jeszcze się dobrze nie znaliśmy - każdemu z Was życzę takiego Anioła, który będzie z Wami dzielił choć najmniejsze chwile Waszego życia). Czas spędzony z moimi dziećmi i z Nim zakończył Nasze tegoroczne Święta w bardzo miłej atmosferze, która mogłaby trwać i trwać. 


Dziś już 31 grudnia 2021 roku każdy z Nas przygotowuje się do szampańskiej zabawy aby w gronie cudownych ludzi przywitać Nowy Rok, który będzie przynosił kolejne chwile zarówno radosne jak i te nie miłe ale oczywiście więcej tych radosnych :-) Nie jestem dobra w składaniu życzeń, ale chciałabym abyście przeżyli dziś tą Sylwestrową Noc najlepiej jak to jest możliwe z rodziną, przyjaciółmi, dziećmi przed telewizorem, na sali balowej czy domówce. Tak aby było o czym mówić kolejnego dnia i aby było co wspominać kiedy będziemy dzielić się tymi wspaniałymi chwilami z najbliższymi! Życzę Wam aby w tym Nowym Roku spełniły się Wasze marzenia, aby Ci co mają zamiar zmienić pracę dostali to wymarzone stanowisko :-) aby Ci co starają się o pociechę otrzymali tą dobrą nowinę i aby każdy z Was otrzymał wszystko czego pragnie! Korzystajcie z życia, otaczajcie się dobrymi ludźmi, bądźcie szczęśliwi i dziękujcie codziennie za to wszystko co macie a życie będzie łatwiejsze Kochani.

Pozdrawiam Was serdecznie i przesyłam całusy :* 

Świąteczne przygotowania

Każdy z Nas pędzi w tym całym natłoku różnych wydarzeń i zapomina o najważniejszych kwestiach w Naszym całym życiu, a przede wszystkim o RODZINIE. 
Uwielbiam przygotowania świąteczne, a co za tym idzie pięknie wysprzątanego mieszkania, aby wszystko miało swoje miejsce itd.  Można by było pisać o tym nawet kilka stron. I z każda chwilą gdy chcemy aby wszystko było idealne zapominamy o Naszych najbliższych a czas biegnie i się nie zatrzymuje. Święta to powinien być okres kiedy właśnie poświęcamy ten wolny czas dzieciom, mężowi, rodzicom wszystkim na którym nam bardzo zależy - bo takie chwile są najcenniejsze i nie powinniśmy o tym zapominać. 
Może niektórym osobom może to zabrzmieć dziwnie bo przecież to normalne że spędzamy czas z rodziną, a dodatkowo przygotowujemy się na ten piękny świąteczny czas.
Tylko czy na pewno każdy z Nas tak na 100% oddaje się tym chwilom i czerpie z nich radość?? 
Tu każdy sobie odpowie na to pytanie sam. 
U mnie nie zawsze tak było 😔 Mimo przygotowań do świąt, wszelkich starań, wysprzątanego mieszkania i przygotowanych potraw zawsze nadchodził czas kiedy były kłótnie o nawet najmniejszą rzecz czy nawet źle postawiony talerz.  To bardzo psuło atmosferę i zamiast cieszyć się że jesteśmy razem to były zgrzyty.  Nie było takich odruchów gdzie wspólnie moglibyśmy coś porobić i myślę, że takich rodzin jak moja jest wiele na tym świecie i dużo osób nawet sobie nie zdaje sprawy jakie to jest krzywdzące i jak to boli. Ale muszę Wam powiedzieć, że ja to zrozumiałam i cieszę się, że w końcu mogę czerpać radość nie tylko z przygotowań świątecznych ale również z każdego dnia, a to dzięki temu, że urodziłam dwóch wspaniałych chłopców dla których chcę być wzorem i chcę im dać wszystko na co zasługują a zasługują na każdy dzień pełen radości i miłości którą jestem wstanie im dać jak również na czas wspólnie spędzony. 
Niektórzy z Was mnie osobiście znają i wiedzą że mimo tego, że jestem samotnie wychowującą matką to jestem silną kobietą która chce pokazać, że po to żyjemy aby korzystać z życia i brać garściami wszystko co najlepsze!
Pamiętajmy o wspólnych przygotowaniach, o wspólnym spędzaniu czasu, o tym aby ta Nasza druga połowa wiedziała jak bardzo ją Kochamy ale nie poprzez dawanie prezentów a gesty które czasem więcej dla Nas mogą znaczyć niż kolejny brylant na palcu,  po prostu pamiętajmy aby być RAZEM.



Kilka chwil z mojego życia

Ostatnio u mnie sporo się dzieję udało mi się zorganizować czas i wyjść z przyjaciółką na kolację i drinka, pogadać w spokoju bez myślenia o...