Tegoroczne Święta 2024!

        Święta Bożego Narodzenia mają w sobie coś wyjątkowego – to czas, kiedy codzienny pośpiech zwalnia, a my możemy skupić się na tym, co naprawdę ważne: bliskości, rodzinie i wspólnie spędzonych chwilach. Tegoroczne Święta były dla mnie i moich dzieci pełne wzruszeń, ciepła i refleksji.

        Jednym z najbardziej poruszających momentów było nasze spotkanie z babcią Anną we Włodawie. Babcia, mimo upływu lat i problemów z pamięcią, nadal z radością nas rozpoznaje i cieszy się każdą chwilą spędzoną razem. Zabranie jej na kawę i obiad do "Restauracji Hotel Drób" było okazją, by stworzyć kolejne piękne wspomnienia. Wręczyliśmy jej wspólny prezent – album pełen zdjęć i dedykacji, nad którym pracowałam przed świętami. Panie w domu opieki obiecały, że będą go razem przeglądać z babcią – to daje mi nadzieję, że te wspomnienia będą z nią na dłużej.

       Moje dzieci, Szymek i Miłosz, jak zawsze mnie zaskoczyły swoją wrażliwością i ciepłem. Miłosz, pełen empatii, przytulał babcię, tłumaczył jej zdjęcia i cieszył się każdą wspólną chwilą. Szymek, jak to on, uwielbiał pozować do zdjęć i z dumą pokazywał babci każdą rzecz, którą dla niej przygotowaliśmy. Te chwile przypomniały mi, jak ważne jest pielęgnowanie więzi między pokoleniami – dzieci uczą się miłości i szacunku właśnie w takich momentach.

        Był to czas nie tylko radości, ale także refleksji. Tegoroczne Święta uświadomiły mi, jak bardzo warto zatrzymać się w codziennym pędzie i docenić te drobne gesty, które budują nasze relacje. Wspólne rozmowy, uśmiechy, małe przysługi – to właśnie one nadają życiu prawdziwy sens.

A jak Wasze Święta? 
Co sprawiło, że były dla Was magiczne? 
Jakie chwile szczególnie zapadły Wam w pamięć? 
Podzielcie się swoimi refleksjami w komentarzach – chętnie poznam Wasze historie.
























Moja podróż do zrozumienia emocji.

       Bycie rodzicem to nieustanna podróż pełna wyzwań, wzlotów i upadków. Dla mnie ta podróż zaczęła się, kiedy zauważyłam, że mój starszy syn, Szymon, rozwija się inaczej niż jego rówieśnicy. Już jako niemowlę miał trudności z prostymi czynnościami, jak podnoszenie się czy raczkowanie. Było mi ciężko, ale jednocześnie byłam zdeterminowana, by znaleźć pomoc. Dzięki rehabilitacji i zaangażowaniu cudownej specjalistki, Szymon szybko nadrobił te umiejętności.

       Jednak trudności nie zniknęły – później pojawiły się problemy z mową, a w końcu także z emocjami. Na początku wydawało się to „normalne” – płacz, histerie, dziecięce frustracje. Dopiero w przedszkolu zaczęłam dostrzegać, że Szymek nie rozumie zasad panujących w grupie i często złości się, gdy coś nie idzie po jego myśli. Do dziś ma trudności z przegrywaniem i chce, żeby wszystko było „po jego myśli”.

       Z biegiem czasu nauczyłam się rozpoznawać emocje Szymona, a jednocześnie sama zmagałam się z poczuciem winy – czy mogłam coś zrobić lepiej? Jako mama staram się codziennie uczyć, wyciągać wnioski i rozwijać metody pracy, by wspierać zarówno Szymona, jak i młodszego syna, Miłosza.

       Mimo licznych konsultacji i rozmów z psychologami często brakowało mi konkretnych przykładów i działań, które mogłabym zastosować na co dzień. Z tego powodu postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i stworzyć narzędzie, które pomoże mi zrozumieć dzieci oraz nauczyć je radzenia sobie z emocjami – karty pracy o emocjach.

      Kiedy Szymon wybucha złością – co zdarza się dość często – używam kart jako wsparcia w rozmowie. Zamiast ograniczać się do „nie krzycz” czy „uspokój się”, wspólnie analizujemy sytuację: „Co się stało?”, „Jak myślisz, co mogłoby pomóc, żeby było lepiej?”. Proste pytania zapisane na kartach pomagają mu zrozumieć, co się dzieje, a mnie dają narzędzie do efektywniejszej rozmowy.

       Podobnie było, gdy musieliśmy zmierzyć się z emocją smutku. Pewnego dnia Szymon powiedział koleżance, że jej nie lubi. Dla niego to były tylko słowa, ale dziewczynka była wyraźnie zraniona. To był moment, w którym wspólnie zastanowiliśmy się, jak takie słowa mogą wpłynąć na innych. Karta o smutku pomogła Szymonowi zrozumieć, jak ważne jest, by myśleć o tym, co i jak mówimy.

      Te codzienne rozmowy o emocjach, wspierane kartami, stały się sposobem na budowanie głębszej relacji z moimi dziećmi. Pomogły mi nie tylko lepiej ich zrozumieć, ale także nauczyć ich nazywania emocji i radzenia sobie w trudnych chwilach. Każde dziecko przeżywa swoje problemy na swój sposób – Szymon zmaga się z wyzwaniami wynikającymi z jego specyfiki rozwoju, a Miłosz potrzebuje uwagi i akceptacji.

      Karty stały się także narzędziem, które pomaga zbliżyć nas jako rodzinę. Rozmowy, które kiedyś były pełne frustracji, teraz są okazją do lepszego poznania siebie nawzajem i budowania spokojniejszych relacji.

       Moja podróż do zrozumienia emocji nie jest jeszcze zakończona, ale już wiem, że warto podjąć trud, by znaleźć wspólny język z dziećmi. Jako rodzice mamy ogromną odpowiedzialność, by pokazać naszym dzieciom, jak radzić sobie z emocjami, jak je nazywać i akceptować. Bo jeśli nie my, to kto?

      Każdy dzień przynosi nowe wyzwania, ale wiem, że idziemy we właściwym kierunku. A dzięki kartom pracy o emocjach – które tworzę na podstawie własnych doświadczeń – chcę wspierać nie tylko moje dzieci, ale także innych rodziców, którzy szukają sposobu, by zrozumieć te małe, wielkie emocje swoich pociech.








      

Piłka nożna jako pasja i droga do sukcesu: Wspieranie dzieci w ich marzeniach.

     Sobotni dzień 7 grudnia 2024 r. był pełen emocji i radości. Piłka nożna, która stała się prawdziwą pasją Miłosza, zdominowała nasz czas – ale nie tylko jego. To było także wyjątkowe przeżycie dla całej drużyny i mnie jako rodzica, który z radością obserwuje, jak moje dzieci rozwijają się w tym kierunku.

       Z samego rana wzięli udział w sesji zdjęciowej do kalendarza klubu KS Północ, a chwilę później na boisku zagościł Mikołaj – wyjątkowy moment, który wprowadził nas w atmosferę świąt. Ale prawdziwe emocje zaczęły się podczas „Mikołajkowego Turnieju” w Janowie Lubelskim, gdzie nasza drużyna walczyła jak lwy!

        Turniej był świetną okazją, by zobaczyć, jak bardzo dzieci angażują się w to, co robią. Miłosz dzielnie bronił bramki, a reszta drużyny dała z siebie wszystko, co było widać w wynikach: 3:1 z FA Lublin, 5:0 z Janowianką, 6:6 z Jedynką Krasnystaw, 9:2 z Tomasovią i 3:0 z FA Chełm. Wyniki były dla nas ogromnym powodem do dumy, ale najważniejsze było to, jak wszyscy gracze wspólnie walczyli, cieszyli się ze zwycięstw i spokojnie przyjmowali porażki.

        Jako rodzic, który stara się wspierać pasje swoich dzieci, wiem, jak ważne jest, by dawać im przestrzeń do rozwijania swoich zainteresowań. Piłka nożna to dla Miłosza nie tylko sport, ale również sposób na naukę współpracy, cierpliwości i wytrwałości. Widziałam, jak turniej motywuje go do dalszej pracy nad sobą. To właśnie takie chwile utwierdzają mnie w przekonaniu, że warto inwestować czas i energię w rozwijanie pasji dzieci – to nie tylko o mecze, ale o całokształt ich rozwoju. 

        Jestem dumna z całej drużyny – nie tylko za wyniki, ale przede wszystkim za ducha walki i wzajemne wsparcie. To, co się liczy, to pasja i praca zespołowa. I choć wyniki turnieju nie są najważniejsze, mogę powiedzieć, że gdyby były wybrane miejsca, nasza drużyna z pewnością stanęłaby na podium! Ale najważniejsze jest to, że każdy z chłopców mógł poczuć się jak zwycięzca.

       Miłosz marzy o tym, by stać się świetnym piłkarzem, a ja będę go w tym wspierać na każdym kroku. Wierzę, że takie doświadczenia są fundamentem jego dalszego rozwoju, nie tylko sportowego, ale także osobistego.

       Dzięki takim wydarzeniom, jak wczorajszy turniej, każdy z nas może poczuć, że w trudnych chwilach warto dawać z siebie wszystko, walczyć o swoje marzenia i wspierać innych na drodze do sukcesu.




























Zimowe warsztaty w duchu Froebla.

      Ostatnio miałam okazję uczestniczyć w wyjątkowych warsztatach zimowych organizowanych w moim cudownym mieście - Lublinie. Było to wydarzenie pełne kreatywności, zabawy i nauki, które nie tylko świetnie bawiło moje dzieci, ale też zainspirowało mnie do wprowadzenia nowych pomysłów do naszej codzienności.

     Warsztaty odbyły się w hotelu Arche na ul. Zamojskiej 30, a ich forma była naprawdę przemyślana. Podzielono je na stacje, które symbolizowały różne pomieszczenia domowe, takie jak kuchnia, sypialnia czy balkon. W każdym miejscu dzieci wykonywały zadania, zdobywając pieczątki, które później wymieniały na upominki – edukacyjne rymowanki i kolorowanki.

     To, co szczególnie przykuło naszą uwagę, to pomysły, które można przenieść do codziennego życia. Na przykład, w stacji „przedpokój” dzieci mogły układać buty w pary lub ćwiczyć zapinanie kurtek, co było zarówno zabawne, jak i praktyczne. W kuchni czekały pojemniki z ryżem i kaszą manną – świetne do chowania przedmiotów lub rysowania. Takie sensoryczne zabawy od dawna znałam, ale zobaczenie ich w akcji na warsztatach było przypomnieniem, jak łatwo można zaangażować dzieci przy pomocy prostych rzeczy.

    Chłopcom szczególnie spodobało się nawlekanie drewnianych koralików, z których można było zrobić masażery. Byli zachwyceni, gdy później mogli je wypróbować i poprosić o masaż! Kolejną atrakcją było sadzenie fasoli – każdy mógł zabrać swoje nasionko do domu, by obserwować, jak rośnie.

     W jednej ze stacji dzieci wybierały narysowany kształt i układały jego kontur za pomocą orzechów, muszelek, a nawet drobnych przedmiotów, które miały pod ręką. Do takiej zabawy doskonale nadawałby się też makaron czy kolorowe guziki – proste, a jak rozwijające kreatywność i precyzję!

      Metoda Froebla opiera się na wykorzystaniu tego, co mamy w domu, do kreatywnej zabawy i nauki. Warsztaty pokazały, jak proste pomysły mogą rozwijać zmysły, wyobraźnię i zdolności manualne dzieci. Dla mnie, jako rodzica, było to odkrycie, jak niewiele potrzeba, by zapewnić dzieciom wartościową rozrywkę.

     Udział w takich warsztatach to nie tylko świetna zabawa dla dzieci, ale także ogromna inspiracja dla rodziców. Widzimy nowe sposoby na radzenie sobie w codziennych sytuacjach – zwłaszcza, gdy potrzebujemy chwili wytchnienia, a nasze dzieci mają niespożyte pokłady energii.

     Cieszę się, że mieliśmy okazję wziąć udział w tym wydarzeniu. Chłopcy wrócili zachwyceni, a ja zainspirowana nowymi pomysłami na zabawy, które możemy wprowadzić do naszej codzienności. To była świetna lekcja dla nas wszystkich – jak wspólnie spędzać czas kreatywnie i wartościowo.

A Wy? Znacie metodę Froebla? Korzystacie z takich inspiracji w swoich domach? 
Jakie zabawy najbardziej sprawdzają się u Was i Waszych dzieci? 
Podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach – chętnie się dowiem, co działa u innych!

Jeśli spodobał Wam się ten tekst i chcecie więcej takich inspiracji, zapraszam do regularnego odwiedzania mojego bloga. Nie przegapcie nowych wpisów – każdy z nich może być dla Was kolejną dawką pomysłów i motywacji!