Kiedy życie toczy się wokół piłki, pizzy i uśmiechów!

       Weekend spędziłam w pełni z moimi dziećmi, co było niesamowitą okazją do spędzenia czasu razem, na rozmowach, gotowaniu, wspólnych grach planszowych, wyjściu na sparing piłkarski i spotkaniach z rodziną i przyjaciółmi.

       W sobotę mieliśmy zaplanowany dzień pełen emocji, ponieważ odbył się mecz towarzyski w piłkę nożną pomiędzy KS Północ a WIDOK Lublin, w którym brał udział mój starszy syn, Szymon. Jestem z niego bardzo dumna! Mimo trudności związanych z grą oraz interakcjami z kolegami z drużyny, Szymon stara się nie rezygnować. Mówię o trudnościach, bo Szymek różni się od innych dzieci w jego wieku. Czasami ma dziwne zachowania podczas treningów czy meczów, ale to nie powinno go wykluczać z takich aktywności, zwłaszcza że bardzo potrzebuje ruchu, ponieważ zmaga się z zaburzeniami integracji sensorycznej. Często jest przebodźcowany, a bieganie za piłką potrafi go trochę wyczerpać, co prowadzi do emocjonalnych zawirowań. Cieszę się, że chłopcy z drużyny zaczęli go wspierać i już go nie odtrącają, jak to miało miejsce na początku. Ma nawet swojego ulubionego kolegę, którego czasami nazywa innym imieniem, ale najważniejsze jest to, że Szymon zauważa swój błąd, przeprasza, a chłopiec nie ma mu tego za złe. Byłam kilka razy przy takich sytuacjach, delikatnie poprawiałam Szymka, co również pozytywnie wpływa na ich relacje.

      Z Miłoszkiem, moim młodszym synem, oglądaliśmy mecz z zaangażowaniem, kibicując n
aszym małym zawodnikom. Mimo że nie szło im najlepiej, to najważniejsze było, że chłopcy się nie poddali i walczyli do samego końca. A taka postawa to już wygrana! Po 1,5 godzinnym sparingu pojechaliśmy na zakupy, bo zapomniałam kilku składników do niedzielnego obiadu. Resztę dnia spędziliśmy w domu, gdzie chłopcy zjedli hamburgery, powygłupiali się i rozmawialiśmy o tym, jak minął ich czas w szkole. Uwielbiam te rozmowy, bo pomagają mi lepiej zrozumieć moje dzieci i ewentualnie wyłapać trudności, z którymi się zmagają.

      Niedzielny poranek rozpoczął się bardzo miło. Chłopcy przywitali mnie buziakami, co ostatnio sprawia mi ogromną radość, bo mimo wszystkich trudności, które przeżywamy, wiem, że bardzo się kochamy. Po śniadaniu zabrałam się za przygotowanie ciasta na pizzę. Chłopcy chętnie pomogli mi podając składniki, a ja połączyłam je i zostawiłam ciasto do odpoczynku w ciepłym miejscu. Potem odwiedziła ich koleżanka Nela, z którą zagrali w Uno i rozwiązywali "Zagadki Smoka Obiboka". Najlepszy w zagadkach okazał się Miłosz! Następnie bawili się w zbijaka i chowanego, biegając po całym mieszkaniu i hałasując, więc sąsiedzi pewnie zaczęli się zastanawiać, kiedy ta zabawa się skończy. Na szczęście mam bardzo wyrozumiałych sąsiadów, choć kto wie, może kiedyś ktoś poprosi o ciszę? 🙂

      O 13.00 mieliśmy umówiony czas na basen z moją siostrą Anią. Po szybkim wyszykowaniu się i dojechaniu do Świdnika, dotarliśmy na basen. To była świetna zabawa! Chłopcy szaleńczo biegali, chlapiąc się w wodzie, a my z siostrą miałyśmy chwilę dla siebie, relaksując się w jacuzzi. Nie obyło się jednak bez upadków – mimo kilku ostrzeżeń chłopcy się poślizgnęli, wracając do domu z siniakami. Jednak upadki nie powstrzymały ich przed dalszą zabawą – wręcz przeciwnie, chcieli robić wszystko jeszcze szybciej!

      Po powrocie do domu czekała na nas kolejna niespodzianka – robienie domowej pizzy. Chłopcy z radością ścierali ser (choć trochę podjadali przy okazji!), a ja przygotowywałam składniki. Później zabrałam się za przygotowanie sosu, a ciasto, które odpoczywało, było gotowe do rozwałkowania. Pizza wyszła pyszna – każda osoba mogła zrobić swoją ulubioną wersję! Chłopcy wybrali cieniutkie ciasto, dzięki czemu pizza była bardzo chrupiąca. My z siostrą postawiłyśmy na trochę grubsze, ale i tak smakowała wyśmienicie! Była to świetna zabawa, a efekt przeszedł nasze oczekiwania. Jeśli ktoś z Was chce spróbować, chętnie podzielę się przepisem!

      Po pysznym posiłku Szymek zajął się nauką z ciocią, a ja poświęciłam czas Miłoszowi. Chłopak czasem potrzebuje chwili tylko dla siebie, a granie w Uno jest dla niego idealnym sposobem na spędzenie czasu z mamą. Choć na początku Miłoszowi udawało się wygrywać, na koniec udało mi się wygrać jedną więcej rundę. To nie było dla niego łatwe, bo nie lubi przegrywać, ale ostatecznie zaakceptował wynik i kontynuowaliśmy zabawę. Gdy Szymek skończył naukę, dołączył do nas i wszyscy razem graliśmy jeszcze chwilę.

      Potem zaczęliśmy przygotowania do wieczornego rytuału – kąpiel, kolacja, mycie ząbków, a na koniec dwie bajki jako nagroda za intensywny dzień. O 20.00 telewizor został wyłączony, a ja zabrałam się za czytanie kolejnego rozdziału z książki “Zaopiekuj się mną. Porwanie małej Mili." Chłopcy zasnęli, zanim skończyłam, ale ja czytałam jeszcze chwilę, zatapiając się w historii. I tak zakończył się nasz cudowny weekend – pełen wrażeń, emocji i wspólnych chwil. Uwielbiam spędzać czas z moimi chłopakami w ten sposób, gdy cały czas coś się dzieje.

A jak Wasz weekend? Co ciekawego porabialiście?





























































Komentarze